W tle dzieje się jakaś dzika akcja.  Przyszli kumple.  Słychać natrętny, bezustanny warkot najczęściej używanego słowa w pięknej polskiej mowie, flaszki lecą na ziemię, zwinięta pijacka pięść właśnie opada.  Miejmy nadzieję, że chybiła, jak to u pijaka.

 

A może tło oznacza nie tyle chwilę teraźniejszą, ale całe zapijaczone życie, całe zapijaczone środowisko i całą zapijaczoną beznadzieję?    Całą zapijaczoną zbiorowość czynników, przez które normalna większość z nas traci nadzieję na polskość?

 

Tragedię dnia codziennego?

 

Ponuro tutaj.  Zupełnie czarno.  Jedyną próbą przypomnienia, ze istnieje kolor, jest przyćmione przez rzeczywistość blade złoto włosów przeraźliwie smutnego aniołka, który w prawym dolnym rogu obrazka opuścił bezradnie ręce.

 

Mamo, chodźmy już stąd daleko.  Spakowaliśmy na drogę wszystkie nasze rzeczy.  Ja mam swego zajączka, co go dostałam od taty, gdy jeszcze nie pił, a Adaś ma swoją łyżkę.  No chodź, prędko, dość ci już tych siniaków i bruzd.  Gdziekolwiek będzie nam lepiej niż tu. 

 

Rodzajówka?  Dokument?  Głos sumienia w skromnych kilku kreskach na kartce papieru?

 

Nie jesteśmy purystami.  Wszystko jest dla ludzi, to oczywiste.  Używki tez.  Dla ludzi...  Człowiek gorszy jest od zwierzęcia, gdy jest zwierzęciem.  Wszystkiego należy używać zgodnie z przeznaczeniem, we właściwych ilościach i proporcjach.  Od tego mamy rozum.

 

Alkohol jest środkiem.  Nie ma żadnej praktycznej wartości odżywczej, a działa wyłącznie stymulująco.  Jednak jest tani, prosty w otrzymywaniu i ogólnie dostępny.  Nic dziwnego, że rządy, państwowości i międzynarodowości rozmaite stosują tę substancję do manipulowania społeczeństwami.  A to poprzez system zakazów, nakazów, podatków i ustawianie opinii ogółu drogą indoktrynacji i propagandy.  Niestety, najczęściej owo działanie owocuje degeneracją kulturalną i upadkiem społecznym,  ponieważ alkohol jest najprostszym środkiem uzależniającym.

 

Za nieszczęście społeczne obwinia się samo istnienie i dostępność alkoholu.  Błąd.  Winni są ci, pod których kontrolą znajdują się wszystkie aspekty produkcji, dystrybucji i czerpania zysków z pijaństwa, popierani przez oficjalne czynniki, które chcą zawładnąć duszą człowieka.  Prawda, panie Bronfman?  I trochę winni jesteśmy my sami poprzez naszą submisywność, niefrasobliwość, wygodnictwo moralne i marazm.

 

Czemu ludzie popadają w alkoholizm?  Dlatego, że problemy społeczne są tak powszechne.  Dlatego, że kosztem paru złotych jesteśmy w stanie uczynić nasze problemy małymi, nieistotnymi, przynajmniej na złudną chwile.

 

I dlatego, ze ci, od których zależy, jak nam się żyje, chcą, abyśmy stali się bezwolni.

 

I dlatego, kuna jasna cholela, że cena średniej książki jest już wyższa niż koszt zakupu pół litra niezłej wódki.  Chcieliśmy Zachodu no to go mamy.

 

I proszę mi tu kitu nie wciskać, że w okresie taniej książki mieliśmy również alkoholizm.  Wtedy były inne przyczyny i inne warunki.

 

I proszę mi tu nie wciskać, że przed wojna alkoholizm również był problemem.  I że istniał dwieście lat temu.  Bo zaraz przypomnę, co to była propinacja.

 

Ludziska.  Teraz kolej na nas.  Wyciągnijmy rękę do steranej kobiety z dziećmi, o które chce zadbać.  Uczyńmy to spontanicznie i zbiorowo.  I naturalnie.  Nie, nie po to, aby się poczuć kimś dobrym, lepszym, szlachetniejszym.  Ale dlatego, że to jest nasz społeczny obowiązek.  Nie zapominajmy, że z natury człowiek jest zwierzęciem socjalnym.  Dar myślenia i wolnej woli zobowiązuje nas w dwójnasób do dbania o siebie wzajemnie.  Do dbania w tym stopniu, w jaki dbalibyśmy o siebie samych.  To gdzieś było powiedziane i jest zapisane po wsze czasy.  Prawda?

 

Róbmy coś.  Niech się ten biedny aniołek uśmiechnie i niech pani Ania nie musi sporządzać takich obrazków jak ten.

 

Kuna jasna cholela!

 

Jakież to tragicznie polskie!

 

Rodzeństwo.  Chłopczyk i dziewczynka.  Pod maminym kapeluszem mądra, poważna, przedwcześnie dojrzała buzia z wielkimi, pięknymi oczami i ostatnim atrybutem utraconego dzieciństwa, pluszowym zajączkiem w rączce.  Kusa sukienczyna, z której wyrosła.  Tył wdzianka tak jakoś nienaturalnie wyciągnięty.  Strach dociekać, czemu.

 

Drugą ręką mała obejmuje młodszego braciszka, który trzyma w dłoni drewnianą łyżkę.  Głodny.  Może akurat coś tam sobie w kuchni znalazł i mieszał w rondelku?  A może po prostu czeka w nadziei, ze mu się ta łyżka przyda...

 

Najwidoczniej mama stara się dbać o dzieci jak tylko może.  Ubranka pozapinane, rękawki za dużej koszuli starannie pozawijane, buty całe, buzie pomyte.  Ale cóż z tego, gdy w domu się pije!

 
Make a Free Website with Yola.