"Na
Deptaku w Ciechocinku, gdzie ja.
Samo życie albo nawet i dwa..."


Lud pracujący skorzystał z chwili czerwcowego słońca i kto miał w szafie jakieś mniej czy bardziej kuse wdzianko, czem prędzej narzucił  je na siebie i pobiegł na molo.  W ferworze zapomniano nawet o plażowym obuwiu i trzeba teraz paradować w codziennym, albo nawet, o zgrozo, w roboczym!
 
Zaraz, kiedy to ostatnio byliśmy na plaży?  Może pięć  lat temu, może więcej.  Wówczas nasza cielesna powłoka była o wiele przyjemniejsza do pokazywania lub oglądania, niż jest w chwili obecnej.

Ale nic to, słoneczko grzeje, nikt nie zauważy, ze jesteśmy cokolwiek mniej młodzi, tu i ówdzie pokazują się wałki cholesterolu, pomarańczowa skórka albo wręcz łupowate nogi.  Nadrobimy zalotnym uśmiechem i pozą, mimo znużenia i zniszczenia spowodowanego życiem codziennym w wielkim pośpiechu i pełnym trosk.
 
Połączmy zatem przyjemne z pożytecznym, pogrzejmy się, wysmarowawszy grubą warstwą pachnącego smaru poopalajmy na kolor homara, a równocześnie pokażmy się światu.  Wszak wciąż jesteśmy atrakcyjne, nieprawdaż?

Dziś założyłam przewiewne wdzianko z cienkiej bawełny.  Bo ja jestem mądra i z klasą, po prostu nie chcę się spalić w słońcu, nie żebym wstydziła się swojej niekoniecznie pierwszej młodości, o nie.  Ale ta pokraka Kowalska z trzeciego piętra zobaczcie, demonstruje wszystkim swoje iksowate giry w wykoślawionych butach na startych szpilkach.  W dodatku tłuszcz przewala jej się nad gumka od majtek, które wlazły w gruby tyłek.  Jak ona się nie krępuje pokazywać ludziom?  I jeszcze się krówsko pręży, myśli pewnie, że ją zauważy i zagadnie jakiś bogaty przystojniacha.  Czekaj na zdrowie ty stara klępo.  Albo ta Malinowska.  Ten jej zielony kostium za mały był na nią już dziesięć  lat temu, gdy miała czterdzieści lat.  Wciąż ma czterdzieści, cha cha!  Czego ona chce od mojego Antka?  Kazałam mu przyjść tu prosto z roboty, żeby znów z kolesiami nie polazł do piwiarni.  Chodź no tu zaraz, chuchnij!  Daję mu codziennie do roboty złoty dziesięć na twarożek w bufecie, broń Boże nie złoty czterdzieści, bo tyle kosztuje piwo, ale cholera wie, czy sobie gdzieś nie odłożył jakiegoś zaskórniaka.  Pokaż mi, co masz w kieszeni.  A ta wywłoka uśmiecha się do niego zalotnie i bezczelnie zaczepia go i to przy mnie.  On szpanuje i się napina kulturysta jeden, patrzcie go.  Co tak do niej zezujesz, ty stary satyrze, może sobie jeszcze włoski przyczeszesz na brylantynkę czekaj, porozmawiam z tobą w domu!

 

"A dokładnie panie, gdy się ludziom przyjrzeć,
To: A cha cha cha cha!
Bo ze śmiechu panie, można nieraz umrzeć.
Bo: A cha cha cha cha!
Czy naprawdę państwa nigdy nic nie śmieszy?
Bo: A cha cha cha cha!
Mówią, że kto śmieje się, nie grzeszy,
jest zdrowszy
I lepszy.
Mówią że kto patrzy, a nie widzi
To z takiego szydzi świat.
A tak!"


 
Make a Free Website with Yola.